Co z mieszkaniami zakładowymi, które z lokatorami trafiły w prywatne ręce?
REKLAMA
REKLAMA
Co się dzieje z mieszkaniami zakładowymi
REKLAMA
– Problem najemców byłych zakładowych czynszówek nie budzi już takich emocji jak w końcówce lat 90. Lawinę protestów wywołała wówczas prywatyzacja mieszkań przez Hutę Zabrze. Sprzedała ona za bezcen 106 bloków z ponad 1,8 tys. mieszkań prywatnemu przedsiębiorcy. Lokatorzy dowiedzieli się o transakcji po fakcie – wspomina Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl. I dodaje, że takich transakcji były w całym kraju setki, a najwięcej na Śląsku. Mieszkania zakładowe, a było ich w połowie lat 90. przeszło 1,5 mln, stanowiły balast dla przedsiębiorstw. Powstała więc nawet ustawa, która umożliwiała przekazanie tych mieszkań gminom. Te nie paliły się jednak do przejmowania wymagających kosztownych remontów czynszówek. Dla niektórych przedsiębiorstw dużo szybszym i tańszym rozwiązaniem była więc sprzedaż całych budynków z lokatorami.
REKLAMA
– To budziło współczucie, bo ci lokatorzy, będąc pracownikami przedsiębiorstw, tak naprawdę finansowali budowane przez nie czynszówki – mówi Marek Wielgo. I przyznaje, że politycy próbowali potem unieważnić tego typu transakcje. W 2000 r. zaczęła obowiązywać ustawa, która miała zmusić prywatnych właścicieli do odsprzedania mieszkań zainteresowanym lokatorom po cenie zakupu, powiększonej o ewentualne poniesione wydatki remontowe. To rozwiązanie zakwestionował jednak Trybunał Konstytucyjny.
Ta sama ustawa przyznała lokatorom jeszcze niesprywatyzowanych czynszówek prawo do bonifikaty, która w zależności od stażu pracy lub okresu najmu sięgała nawet 95% ceny. Ponadto przedsiębiorstwa nie mogły już sprzedawać budynków za plecami lokatorów innym firmom i osobom z zewnątrz. Dopiero w tym momencie ruszyła masowa prywatyzacja, z której w krótkim czasie skorzystały setki tysięcy rodzin pracowniczych. Już w 2022 r. zasoby mieszkaniowe zakładów pracy skurczyły się do niespełna 500 tys. lokali, a obecnie jest ich już tylko niespełna 60 tys.
Sprzedani lokatorzy
REKLAMA
Pozostał jednak nierozwiązany problem „sprzedanych” lokatorów. To często osoby starsze i mniej zamożne, które płacą wysoki czynsz, a nie mogą sobie pozwolić na wykup mieszkania na zasadach rynkowych. Władze Zabrza jako pierwsze zdecydowały się na sukcesywne odkupowanie mieszkań w pohutniczych czynszówkach. W sumie miastu udało się przejąć niespełna 1,1 tys. mieszkań. Pieniądze na tę operację pochodziły z emisji obligacji.
Dopiero w 2015 r. ówczesny rząd postanowił wesprzeć finansowo gminy. Powstała ustawa, która zapewniła im 30% dotację z Funduszu Dopłat przy Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) na poczet wydatków związanych z odkupieniem byłych zakładowych czynszówek z rąk prywatnych właścicieli. Tę dotację zwiększono najpierw do 50%, a obecnie wynosi ona aż 95% ceny odkupowanych mieszkań.
Portal GetHome.pl sprawdził, czy gminy korzystają z tej pomocy państwa oraz jakie są jej efekty. Według szacunków poprzedniego rządu problem miał dotyczyć nawet kilkunastu tysięcy byłych mieszkań zakładowych. Tymczasem, jak wynika z danych BGK, po dotacje – w sumie przeszło 17,6 mln zł – sięgnęło do tej pory tylko siedem gmin: Katowice, Wrocław, Wałbrzych, Zgierz, Sulechów, Piekary Śląskie i Czerwonka-Leszczyny (w województwie śląskim). Łącznie odkupiły z pomocą państwa 411 mieszkań. Najwięcej odzyskały ich Piekary Śląskie (195) i Katowice (165).
Co dalej z mieszkaniami zakładowymi
– Te liczby nie robią wrażenia. Jednak odkupionych przez gminy byłych mieszkań zakładowych jest znacznie więcej, o czym może świadczyć choćby przykład Piekar Śląskich – komentuje Marek Wielgo.
Władze tej gminy powołały w 2016 r. spółkę Nieruchomości-Brzeziny, której zadaniem było odkupienie 40 bloków z 814 mieszkaniami należących niegdyś do Kombinatu Górniczo-Hutniczego Orzeł Biały. Mieszkania wraz z tysiącami mieszkańców przechodziły później w kolejne ręce. Ostatecznie operacja zakończyła się sukcesem i od 2020 r. wszystkie te mieszkania są w zasobach mieszkaniowych gminy. Kosztowało to 27 mln zł. Najpewniej uchroniło to lokatorów przed drastycznymi podwyżkami czynszu. Poprzedni właściciel zbankrutował, a syndyk chciał sprzedać budynki w drodze licytacji prywatnych inwestorom.
Marek Wielgo zwraca uwagę, że po wykupieniu byłych mieszkań zakładowych przez gminy, najemcy płacą czynsz dużo niższy od komercyjnego. O ile? To zależy od wielu czynników, m.in. lokalizacji budynku czy jego stanu technicznego. Ponadto lokatorzy zyskują pierwszeństwo w wykupie zajmowanych lokali. Jednak to, czy mieszkania będą im sprzedane i z jaką bonifikatą, decydują poszczególne samorządy.
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Infor.pl
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.