Rośnie popularność nieruchomości wakacyjnych

REKLAMA
REKLAMA
W 2012 roku zainteresowanie nieruchomościami wakacyjnymi będzie większe niż w 2011 r. – oceniają doradcy Lion’s House i Home Broker. Takiego zdania jest 39% respondentów. Zmian w popycie nie spodziewa się 36% badanych, a co czwarty uważa, że nieruchomości wakacyjne jako wehikuł inwestycyjny będą w tym roku mniej popularne niż w 2011. Poziom optymizmu jeśli chodzi o popularność takiej formy inwestowania może wydać się dość wysoki w kontekście zagrożenia kryzysem gospodarczym. Ale jeśli uwzględnimy fakt, że inwestowanie w nieruchomości wakacyjne pozostaje dość elitarną formą pomnażania kapitału, a także to, że rynek akcji póki co raczej odstrasza niż przyciąga inwestorów, to przedstawione przewidywana mają bardzo duże szanse realizacji.
REKLAMA
Zainteresowanie nieruchomościami w Polsce
Zyski z inwestycji w nieruchomości wakacyjne zależą w głównej mierze od potencjalnego czynszu, obłożenia oraz długości sezonu. Ten w Polsce nie należy do najdłuższych. Paradoksalnie jednak to rodzime nieruchomości mają w tym roku przyciągnąć więcej nabywców. Aż 68% respondentów spodziewa się takiego obrotu sprawy. Jedynie 18% badanych jest odmiennego zdania. Do zakupów w kraju może skłaniać brak ponoszenia ryzyka walutowego oraz fakt, że nieruchomość znajduje się w relatywnie niewielkiej odległości od miejsca zamieszkania, a sam proces zakupu i zarządzania nieruchomością jest po prostu zdecydowanie łatwiejszy.
Zobacz także: Rynek powierzchni biurowych w 2012 r.
Opłacalność inwestycji
REKLAMA
Aby zarobić na wakacyjnym najmie, można skorzystać z dwóch rozwiązań. Jednym jest zakup samodzielnej nieruchomości (domu czy apartamentu), a drugim zakup pokoju w hotelu. W pierwszym przypadku inwestorzy zazwyczaj powierzają kwestię najmu firmie pośredniczącej. Za kompleksową usługę zarządzania najmem pobiera ona zazwyczaj wynagrodzenie na poziomie 20%–25% przychodów. Rentowność tego typu inwestycji w popularnych kurortach przeważnie zawiera się w przedziale od 4 do 7% wartości nieruchomości.
Alternatywnym rozwiązaniem są projekty typu „condo hotel”. System ten polega na zakupie prawa własności do pokoju w hotelu zarządzanym przez wyspecjalizowaną firmę. Następnie firma ta podpisuje z nabywcą wieloletnią umowę najmu, oferując często z góry określony poziom czynszu. Taka forma pomnażania kapitału zyskuje w Polsce coraz większą popularność. Powodem jest poziom przychodu możliwego do osiągnięcia, który waha się w przedziale od 6 do 10% wartości nieruchomości rocznie. Minimalny budżet, którym trzeba dysponować, to 180 tys. zł plus VAT. Podatek zawarty w cenie można jednak odzyskać, nie rejestrując działalności gospodarczej. O zwrot VAT można wystąpić do urzędu skarbowego, ale przed zakupem lokalu trzeba zarejestrować się jako podatnik VAT. Łączy się to z kosztem rzędu 170 zł.
Powyższe stopy zwrotu wyglądają bardziej atrakcyjnie od większości oferowanych obecnie lokat bankowych. Ponadto w długim terminie mogą one być wyższe od średniej stopy zwrotu z inwestycji na rynku akcji. Inwestycje w nieruchomości są szczególnie polecane w okresie dużej niepewności na rynkach, a także wysokiej inflacji. W kalkulacji potencjalnych zysków, analogicznie jak w przypadku lokat i giełdy, trzeba uwzględnić konieczność zapłaty podatku (problematykę opodatkowania dochodów z najmu Lion’s House szerzej poruszał w raporcie z 28 grudnia ub.r.).
Zobacz także: Biurowiec nad morzem
Ile za nieruchomość w Bułgarii?
W związku z tym, że w Bułgarii, Chorwacji, Grecji czy w Hiszpanii sezon wakacyjny trwa nawet kilkukrotnie dłużej niż w Polsce, rentowność inwestycji mogłaby być wyższa. Zakup nieruchomości wakacyjnej za granicą rzadziej jest jednak traktowany czysto inwestycyjnie, a motywacją częściej są własne potrzeby. Nie wyklucza to oczywiście osiągania przychodów z najmu w okresach, gdy właściciele nie mieszkają w domu lub apartamencie. Dziś od zagranicznych nieruchomości inwestorów mogą także odstraszać prognozy analityków, którzy w wymienionych krajach często spodziewają się dalszej korekty cen. Na przykład w Hiszpanii, zgodnie z rządowymi szacunkami, przynajmniej do 2014 roku ma potrwać „wchłanianie” przez rynek podaży nieruchomości (ich liczba w połowie 2011 roku była szacowana na 0,7 miliona). W Bułgarii i w Chorwacji pośrednicy wciąż mówią o niewielkiej liczbie zawieranych transakcji. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym przez Croatian Times, przeciętna nieruchomość w Chorwacji będzie w 2012 o 8% tańsza niż w 2011. Większość obserwatorów rynku nie spodziewa się też wzrostu cen nieruchomości związanego z przystąpieniem Chorwacji do Unii. Ale oczywiście spadki cen można też potraktować jako dobrą okazję do zakupu, przyjmując jednak, że na wzrost wartości trzeba będzie dłużej poczekać.
Zobacz także: W 2012 r. powstaną kolejne biura
Minimalny budżet, którym trzeba dysponować, aby kupić nieruchomość wakacyjną, jest w wymienionych krajach mocno zróżnicowany. Najtaniej jest w Bułgarii, gdzie niewielkie mieszkanie w nowym budynku leżącym w Słonecznym Brzegu można już kupić za niecałe 100 tys. zł. Nawet ponad dwukrotnie większym budżetem trzeba dysponować, aby podobnej wielkości lokal kupić w popularnym dalmackim kurorcie lub na hiszpańskim Costa Blanca. Najdrożej jest w Grecji. Ćwierć miliona złotych to minimalny budżet, z jakim można szukać niewielkiego lokalu mieszkalnego w najpopularniejszych miastach Krety.
Ryzyko zmiany kursu walut
REKLAMA
Inwestując w nieruchomości wakacyjne, należy też zwrócić uwagę na konsekwencje wahań kursowych. Obecna tendencja spadku wartości złotego sprzyja takim inwestycjom, ponieważ zarówno przeliczony na złote czynsz najmu, jak i wyrażona w złotych wartość nieruchomości za granicą rosną wraz z kolejną przeceną naszej waluty. Odwrotna sytuacja miałaby natomiast miejsce w przypadku umocnienia złotego.
Jak zmiany kursowe z ostatnich lat wpływały na rentowności inwestycji w zagraniczne nieruchomości? Prześledźmy to na przykładzie. Dla uproszczenia przyjmiemy, że wartość nieruchomości wyrażona w euro jest stała, a zmienia się jedynie kurs walutowy. Gdyby polski inwestor wydał na mieszkanie za granicą 100 tys. euro w czerwcu 2001 roku, to faktycznie ulokowałby w niej 335 tys. zł. Zmiany na rynku walutowym w kolejnych miesiącach powinny takiego inwestora cieszyć. W lutym 2004 roku euro kosztowało już 4,9 złotego. W efekcie 100 tys. euro ulokowane w mieszkaniu warte byłoby aż 490 tys. złotych.
Ale już gdyby dokonał inwestycji na przykład na początku 2004 roku przy kursie 4,9 zł za euro i chciał ją zamknąć pięć lat później, gdy kurs oscylował w okolicach 3,2 zł za euro, poniósłby sporą stratę.
Zobacz także: Lokal użytkowy przynosi większe zyski z wynajmu
Źródło: Artur Wach, Lion's House
REKLAMA
REKLAMA