Jak pandemia zmieniła rynek najmu?
REKLAMA
REKLAMA
Pandemia zmieniła rynek najmu
Pandemia COVID-19 zdecydowanie zmieniła rynek pracy. W związku z zapewnieniem bezpieczeństwa swoim pracownikom, ale zarazem koniecznością utrzymania ciągłości pracy duża jej część była wykonywana zdalnie. Bez pojawiania się w biurze.
REKLAMA
REKLAMA
Według raportu instytutu McKinseya, również po zakończeniu okresu pandemii, praca zdalna będzie nadal cieszyła się sporym zainteresowaniem pracowników i dość dużą wyrozumiałością pracodawców. Z przeanalizowanych przez McKinseya ponad 2000 stanowisk wykonywanych w ok. 800 zawodach okazuje się, że bez utraty produktywności zdalnie może być wykonywane ok. 25% zadań (od trzech do pięciu dni w tygodniu poza dotychczasowym miejscem pracy). Stanowi to nawet do pięciu razy więcej pracy zdalnej niż przed pandemią i może spowodować duże zmiany w geografii pracy.
– Niektóre firmy już planują przejście na elastyczne miejsca pracy po pozytywnych doświadczeniach z pracą zdalną podczas pandemii. Zmniejszy to ogólną przestrzeń biurową, której potrzebują – zapowiada Jarosław Stankiewicz, CEO Nanou.pl. Dowodem jest ankieta McKinseya – przeprowadzona wśród 278 menedżerów – która wykazała, że średnio planowali zmniejszyć powierzchnię biurową o 30%.
Stankiewicz dodaje, że pracownicy również nie chcą wracać do siedzib swoich firm. – Większość pracowników ceni sobie elastyczność, zwłaszcza ci z długimi dojazdami do pracy. Firmy są na to coraz lepiej przygotowane. Menedżerowie nauczyli już się zarządzać rozproszonymi zespołami, potrafią oceniać wydajność i motywować. Na pomoc idzie też technologia, dzięki której efekty pracy można zapisywać w chmurze, a aplikacje zapewniają komfortowe i bezpieczne komunikowanie się – zaznacza Stankiewicz.
Potwierdzają to badania Future Forum, które zleciła firma Slack (dostawca narzędzi i usług online dla pracy zespołowej). Według nich tylko 12% ludzi opowiedziało się za powrotem do pełnoetatowej pracy biurowej, a 72% chce aby hybrydowy model był rozwijany.
Pół-turyści uratują rynek wynajmu?
REKLAMA
– Od paru miesięcy możemy zaobserwować kolejny trend. Ludzie przenoszą się do innych krajów, pracują na co dzień, a w wolnych chwilach podróżują. Oczywiście najczęściej przenoszą się do miejsc o znacznie lepszym klimacie. Powstało już nawet określenie - pół-turyści, które idealnie opisuje sposób ich życia. Pracę zdalną, bo komputer można postawić w dowolnym miejscu na świecie, łączą ze zwiedzaniem – mówi Stankiewicz.
Epidemia koronawirusa zamknęła podróżników w domowych pieleszach. Justyna Dzik z bloga “Z dala od biura” zaznacza, że dla ludzi aktywnie podróżujących wiosna 2020 roku była szokiem. – Zdecydowaliśmy się na wyjazd, bo lockdown zamknął nas w nie największym mieszkaniu, a rząd po kolei zabierał nam różne formy aktywności. Czarę goryczy przelało zamknięcie lasów. Byłam w ciąży, mieliśmy psa. Aktywność fizyczna była dla nas niezbędna. Praca? Wraz z mężem nie musieliśmy pokazywać się w biurach – wspomina Justyna, i następnie dodaje: – Szukaliśmy miejsca przez około miesiąc. Wiedzieliśmy też, że wynajem krótkoterminowy nie wchodzi w grę. Raz ze względu na zamknięcie tego sektora, a dwa ze względu na nasze potrzeby. Przekopaliśmy setki ogłoszeń na różnych portalach. Ceny momentami porażały. Sięgały nawet 10 tys. zł. Jak to w życiu jednak bywa pomogli „znajomi znajomych” i udało się nam wyjechać na bardzo promocyjnych warunkach.
Pół-turyści spędzają w nowym miejscu znacznie więcej czasu. To oczywiste o tyle, że pracując – choćby zdalnie – nie można w pełni poświęcić się wakacyjnej przygodzie. Z reguły taka podróż trwa co najmniej miesiąc, ale często decyzja o przeprowadzce wiąże się z koniecznością wynajmu nowego mieszkania na sześć miesięcy czy nawet rok. Wymuszają to również ciągle żywe obostrzenia pandemiczne. Podróżowanie z kraju do kraju jest utrudnione, często wiąże się z kwarantanną, więc najbezpieczniej jest osiąść w jednym miejscu.
– Największym problemem naszego wyjazdu było to, żeby wydzielić kolejną sferę życia. Do tej pory trzeba było znaleźć czas na pracę – choćby zdalną – i na codzienność. W czasie pandemii wiele osób zobaczyło jak trudne jest oddzielenie życia zawodowego od prywatnego, bo przecież to się bardzo przenika. Jako pół-turyści chcieliśmy też jednak korzystać z szansy, którą daje nam okolica i jak najwięcej zobaczyć. To była nasza trzecia sfera życia. Takie poszatkowanie początkowo jest trudne do ogarnięcia. Dlatego wyjazd tygodniowy nie ma sensu. Nie połączy się go z pracą. Miesiąc to minimum – przekonuje autorka bloga “Z dala od biura”.
Miasta wyrzucają turystów
2020 rok okazał się ciosem dla wynajmu krótkoterminowego. Według raportu przygotowanego dla miesięcznika Forbes obłożenie mieszkań przygotowanych dla osób, które chcą w danym miejscu spędzić zaledwie kilka nocy, wyniosło ok. 30%. Zapotrzebowanie zmniejszyło się drastycznie m.in. dlatego, że ograniczono do minimum podróże służbowe. Natomiast miasta, które łączą cechy centrów biznesowych jak i turystycznych również świeciły pustkami. Idealnym przykładem jest Kraków, który został odwiedzony przez 123 razy mniej turystów niż w roku przed pandemią.
Stankiewicz zaznacza jednak, że pandemia nie jest jedynym powodem zamarcia najmu krótkoterminowego. – Coraz więcej miast wprowadza regulacje, które znacznie ograniczają możliwość wynajmu mieszkań na kilka nocy. Powodem jest niedobór lokali na najem długoterminowy szczególnie w miastach turystycznych jak Barcelona czy Amsterdam. Przez to ceny dla studentów czy ludzi, którzy na co dzień pracują w danym miejscu są horrendalnie wysokie – komentuje Stankiewicz.
Nanou
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.