Rekord deweloperów - 250 tys. mieszkań w budowie
REKLAMA
REKLAMA
Polacy kupują mieszkania na potęgę – zarówno za gotówkę, jak i z pomocą kredytów. Gdyby tego było mało, to z i tak już wykupionego rynku całe bloki i osiedla skupują fundusze inwestycyjne. Rekordowy popyt przekłada się na wzrost cen i to pomimo tego, że deweloperzy robią wszystko co mogą, aby zaspokoić potrzeby kupujących. Niestety szybko rosnące ceny mieszkań są najlepszym dowodem na to, że to wciąż za mało.
REKLAMA
Ćwierć miliona mieszkań w budowie
A przecież chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że buduje się dziś bardzo dużo mieszkań. Sami tylko deweloperzy są w trakcie wznoszenia prawie 245 tysięcy nowych mieszkań. Jest to najwyższy wynik w historii. Jeszcze rok temu mieszkań na różnym etapie realizacji było 193 tysiące. W ciągu roku liczba ta wzrosła więc o 26%.
Jak oszacowaliśmy liczbę mieszkań, którą budują deweloperzy?
Jest to różnica pomiędzy liczbą mieszkań, których budowę deweloperzy rozpoczęli oraz lokali oddanych do użytkowania. Dane na temat lokali, których budowę rozpoczęto sumujemy za 5 ostatnich lat, a liczbę lokali oddanych do użytkowania z 3 ostatnich lat. Skąd wynikają 2 lata różnicy? Dane GUS mówią o tym, że średnio od rozpoczęcia inwestycji do jej oddania do użytkowania mijają 2 lata. Nasza metodologia pozwala ponadto na wyczyszczenie danych z zaburzeń wynikających z sytuacji, w których deweloperzy formalnie rozpoczęli budowę, ale jej prowadzą.
Boom na rozpoczynanie budów
Rosnąca liczba mieszkań budowanych przez deweloperów, to przede wszystkim pokłosie bardzo dobrych danych na temat rozpoczynania nowych inwestycji. W ostatnim roku miesięczne dane raportowane przez GUS bardzo często biły rekordy mniejszego lub większego kalibru. W sumie w ciągu ostatnich 12 miesięcy (od sierpnia 2020 do lipca 2021) koparki wjechały na place budów, na których powstanie aż 167,1 tysięcy nowych mieszkań deweloperskich. Dla porównania w poprzednim okresie 12-miesięcznym (od sierpnia 2019 do lipca 2020) analogiczny wynik był na poziomie 129,1 tys. Oczywiście trzeba przy tym pamiętać, że w kwietniu i maju 2020 roku, a więc tuż po rozpoczęciu epidemii, deweloperzy o około połowę ograniczyli liczbę wprowadzanych inwestycji, a skupili się na jak najszybszym zakończeniu prowadzonych już projektów. Szybko okazało się jednak, że początkowa niepewność ustąpiła rosnącemu popytowi na mieszkania. Na początku Polacy szukali na tym rynku bezpiecznej przystani dla kapitału, ochrony przed inflacją i zysków z wynajmu, które zdobywały powab wraz z tym jak lokaty przestały dawać procenty, a zaczęły „kusić” co najwyżej promilami.
Popyt nakręcany z wielu stron
REKLAMA
Działo się tak w krok za obniżkami stóp procentowych, na które zdecydowała się Rada Polityki Pieniężnej. Te same decyzje spowodowały ponadto, że kredyty stały się rekordowo tanie. Było to ważne dla potencjalnych kredytobiorców, ale też dotychczasowych dłużników, którzy mogli liczyć na niższe raty. To pozostawiło w kieszeniach rodaków dodatkowe środki. Tak samo zadziałało zamknięcie wielu branż w połączeniu z tarczami antykryzysowymi, które uspokoiły sytuację na rynku pracy. W sumie okres epidemii sprzyjał oszczędzaniu, a w portfelach Polaków pojawiły się dodatkowe środki w kwocie około 150-200 miliardów złotych. Część z tych pieniędzy trafia na rynek nieruchomości w formie inwestycji.
Od początku 2021 roku na sile przybrał też jeszcze jeden ciekawy trend. Chodzi o nadrabianie zaległości przez osoby, które w 2020 roku nie mogły sobie pozwolić na zakup mieszkania – na przykład ze względu na ograniczenia w dostępie do hipotek. Bariery stawiane przez banki były jednak znoszone – szczególnie na początku 2021 roku. Trudno się więc dziwić, że w ostatnich miesiącach chętnych na kredyty było nawet kilkadziesiąt tysięcy więcej niż normalnie. Mieliśmy po prostu do czynienia z realizacją odroczonego popytu. Ostatnie dane BIK sugerują jednak, że ten trend wytraca impet i sytuacja się normalizuje.
Zagraniczny kapitał kupuje coraz więcej polskich mieszkań
Gdy do tego dodamy wcześniej wspomnianych inwestorów instytucjonalnych, którzy przy okazji epidemii postanowili odważniej budować w Polsce portfele mieszkań na wynajem, to uzyskamy obraz rynku, na którym nawet największa ofensywa inwestycyjna deweloperów okazuje się zbyt skromna. W efekcie mieszkań na rynku jest mniej niż chętnych do ich zakupu. Trzeba przy tym mieć świadomość, że deweloperzy zbliżają się do granic możliwości – firmom trudno jest znajdować kolejne działki pod budowę, rosną też koszty materiałów i stawki dyktowane przez firmy budowlane.
Oskar Sękowski, Bartosz Turek, Zespół Analiz HRE Investments
REKLAMA
REKLAMA