Czy kupujący mieszkania zbuntują się przeciwko wysokim cenom?
REKLAMA
REKLAMA
- Więcej mieszkań, mniej kupujących?
- Czy ceny mieszkań będą niższe?
- Gdzie podrożały mieszkania z drugiej ręki
- Dopasowanie oferty pod klientów kredytowych
Więcej mieszkań, mniej kupujących?
REKLAMA
– W ubiegłym roku kupującym mieszkania trudno było zachować rozsądek w sytuacji, gdy w biurach sprzedaży deweloperów i w agencjach pośrednictwa ustawiały się kolejki, a ich oferta dosłownie topniała w oczach. Niestety, to co w nich zostało było coraz droższe i droższe. Natomiast w tym roku wybór mieszkań wyraźnie się zwiększył, ale kupujących ubyło. W maju pojawiły się też symptomy stabilizacji cen w Warszawie – przyznaje Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl. I dodaje, że dla nikogo nie powinno to być zaskoczeniem, bo przestał działać dopalacz w postaci dotowanego przez państwo „Bezpiecznego Kredytu 2%”. Jednak chyba mało kto się spodziewał, że w kwietniu przestanie rosnąć przeciętna zdolność kredytowa potencjalnych nabywców, a w maju spadnie liczba wniosków kredytowych.
REKLAMA
Ponadto wiele wskazuje na to, że zmniejsza się skala zakupów inwestycyjnych, bo posiadacze znacznych nadwyżek finansowych coraz częściej wybierają lokalizacje na południu Europy. W tej sytuacji kwestią otwartą pozostaje tylko, jak spadek sprzedaży mieszkań będzie duży oraz jak długo potrwa. W tym roku obniżek oprocentowania kredytów mieszkaniowych raczej nie należy się spodziewać, choć równocześnie nie można wykluczyć pojawienia się jesienią nowego programu wsparcia kredytobiorców „Kredyt mieszkaniowy #naStart”. Prawdopodobnie cześć z nich wstrzymała się z zakupem mieszkania w oczekiwaniu na korzystniejsze warunki kredytowe.
Tymczasem część analityków, ekspertów i pośredników w obrocie nieruchomościami apeluje do rządu, aby zrezygnował z wprowadzenia „Kredytu mieszkaniowego #naStart”. Uzasadniają to tym, że barierą rozwoju rynku mieszkaniowego są zbyt wysokie ceny mieszkań, a sztuczne pompowanie popytu za pomocą dopłat do kredytów jedynie pogorszy sytuację.
Czy ceny mieszkań będą niższe?
REKLAMA
Ekspert portalu GetHome.pl zwraca jednak uwagę, że spadek popytu na mieszkania nie gwarantuje obniżek ich nominalnych cen. I przypomina, że nie sprawdziły się prognozy mówiące o potężnych przecenach po wybuchu pandemii COVID-19. Bańka cenowa miała też pęknąć w okresie zapaści na rynku kredytowym w 2022 r. Nic takiego się nie stało. Ba, w większości metropolii podwyżki były dwucyfrowe.
– Firmy deweloperskie mają w gruncie rzeczy niewielkie pole manewru w sytuacji, gdy rosną koszty budowy i ceny działek. Jeśli widzą, że spada popyt na mieszkania, a nie mogą budować taniej, po prostu ograniczają podaż. Skutki tego obserwowaliśmy w ubiegłym roku, gdy „Bezpieczny Kredyt 2%” wywołał lawinę popytu, a deweloperzy nie od razu zareagowali. Skutkiem był gwałtowny wzrost średniej ceny metra kwadratowego – komentuje Marek Wielgo.
Ekspert portalu GetHome.pl ocenia, że podaż nowych mieszkań w największych metropoliach wyraźnie wzrosła w tym roku, ale nie jest obecnie na tyle duża, by deweloperzy mieli zacząć je w panice wyprzedawać. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia tylko w 2008 r., gdy wybuch światowego kryzysu finansowego zaskoczył deweloperów w chwili, gdy realizowali oni inwestycje z ogromnym rozmachem. Oczywiście zaostrzająca się konkurencja zmusiła niektóre firmy do obniżek. Np. w Warszawie objęły one w maju ponad 170 mieszkań, które na rynek trafiły w poprzednich miesiącach, a nie znaleźli się na nie chętni. Sęk w tym, że równocześnie deweloperzy podwyższyli w swoich cennikach ceny przeszło 1,6 tys. lokali. Z drugiej strony pojawiły się dawno niewidziane promocje w postaci nawet kilkuprocentowych rabatów czy gratisów typu komórka lokatorska lub miejsce w garażu. Z danych portalu RynekPierwotny.pl wynika, że oficjalnie ogłoszone promocje obejmują nieco ponad 100 inwestycji w całej Polsce (na ponad 1,3 tys. inwestycji). Na razie głównie w przypadku mniej popularnych lokalizacji i ostatnich mieszkań w zakończonych inwestycjach. Niestety, istnieje niebezpieczeństwo, że w tej sytuacji sytuacji deweloperzy zastopują podaż, a ofertę zaadresują do zamożnych klientów.
Gdzie podrożały mieszkania z drugiej ręki
Inaczej ma się rzecz na rynku wtórnym. Tu skłonność sprzedających do podnoszenia cen na skutek dopłat do kredytów może być większa. Pokazał to rok ubiegły, szczególnie w okresie obowiązywania programu „Bezpieczny Kredyt 2%”. Co ciekawe, mieszkania z drugiej ręki podrożały dużo bardziej niż nowe w Krakowie i Wrocławiu, czyli w miastach, w których oferta deweloperów dramatycznie się skurczyła (o odpowiednio 45% i 41%). Przypadek Aglomeracji Katowickiej jest inny. Ten rynek cechuje duży udział mieszkań w starych budynkach, często w nienajlepszym stanie technicznym. Dlatego średnia cena metra kwadratowego wciąż jest znacznie niższa niż w pozostałych największych miastach. Te dysproporcje zaczęły jednak maleć, bo na rynek wtórny trafia coraz więcej mieszkań z nowych zasobów. Po drugie, sprzedający mieli największą przestrzeń do podwyżek ze względu na stosunkowo niskie ceny mieszkań, a równocześnie dość wysokie zarobki na tle reszty kraju.
– Brak kolejnego programu wsparcia kredytobiorców mógłby wywołać zjawisko przecen na rynku wtórnym – przyznaje Marek Wielgo. Jednak nie sądzi, by przybrało ono gwałtowny charakter. Wprawdzie ceny osiągnęły pułap, który przestał być akceptowalny dla części nabywców, którzy zdani są na kredyt udzielany na warunkach rynkowych. Z drugiej strony wciąż jest wielu takich, którzy są skłonni sięgać głębiej do kieszeni. A może o tym świadczyć rosnąca średnia cena metra kwadratowego mieszkań sprzedanych. Precyzyjnie rzecz ujmując nie są to ceny transakcyjne. Mówimy tu o mieszkaniach, które w danym miesiącu zniknęły z oferty. Nie wiemy jednak, czy i o ile sprzedający ewentualnie obniżyli cenę, która w niej widniała.
Oczywiście kupujący nie palą się do kupowania najdroższych lokali, więc ceny tych sprzedanych zwykle są w przeliczeniu na metr kwadratowy niższe od tych, które w niej pozostały. Istotne jest co innego - w tym roku w większości metropolii średnia quasi transakcyjnych cen mieszkań poszła w górę. Na rynku wtórnym jedynie w Trójmieście ta średnia praktycznie się nie zmieniała. Natomiast w pozostałych metropoliach była ona w maju wyraźnie wyższa niż na początku tego roku. Przy czym w Warszawie i Krakowie pięła się systematycznie w górę. Natomiast we Wrocławiu od dwóch miesięcy mieszkania kupowane z drugiej ręki mają średnio taką samą cenę metra kwadratowego. Tymczasem w Poznaniu, a zwłaszcza w miastach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii maj przyniósł spadek. Może to świadczyć o tym, że w tych metropoliach sprzedający najszybciej spuścili z tonu.
Dopasowanie oferty pod klientów kredytowych
Z kolei na rynku pierwotnym Warszawa jest jedyną metropolią, w której średnia dla mieszkań sprzedanych stoczyła się w tym roku o 5% do poziomu 16,5 tys. zł za metr kwadratowy. Stało się tak najpewniej dlatego, że na rynku pojawiła się duża pula mieszkań w segmencie popularnym, na które szybko znaleźli się chętni.
Na drugim biegunie jest Kraków, gdzie deweloperzy najwyraźniej postawili na zamożnych klientów, natomiast ci są gotowi płacić im coraz wyższą cenę. Średnia cen metra kwadratowego sprzedanych mieszkań wzrosła tu bowiem z niespełna 14,9 tys. w styczniu do 17,1 tys. zł w maju, czyli aż o 15%! Dodajmy, że średnia wszystkich mieszkań w ofercie wzrosła w tym okresie o 4% i wynosi obecnie ok. 16,3 tys. zł za metr.
Warto też zwrócić uwagę, że o ile w Krakowie, Wrocławiu, Łodzi widoczny jest trend wzrostowy średniej ceny metra kwadratowego w zawartych umowach deweloperskich, to w Trójmieście, Poznaniu i w miastach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii maj przyniósł jej spadek. Może to świadczyć o tym, że deweloperzy zaczęli dostosowywać swoją ofertę do możliwości finansowych potencjalnych klientów. Np. na rynek poznański trafiły w maju mieszkania w cenie niespełna 12,5 tys. zł za metr kwadratowy.
Ekspert portalu GetHome.pl liczy jednak na to, że program „Kredyt mieszkaniowy #naStart” skłoniłby przynajmniej cześć firm deweloperskich do wyraźnego zwiększenia podaży mieszkań „na kieszeń” klientów kredytowych. Efektem tego byłaby stabilizacja średniej ceny metra kwadratowego. To zjawisko widać m.in. w Warszawie, gdzie średnia nie zmieniła się drugi miesiąc z rzędu, a z niespełna 350 do 450 wzrosła od lutego oferta mieszkań z ceną poniżej 500 tys. zł.
Zobacz także: Nieruchomości, kryptowaluty, kruszce? Eksperci wskazują, w co warto obecnie inwestować
Co dzieje się z kredytami hipotecznymi w razie wojny?
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Infor.pl
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.