Wyrok TSUE w sprawie frankowiczów – co zmienia?
REKLAMA
REKLAMA
Śledząc od dawna linię orzeczniczą w Polsce oraz kolejne orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE na temat bankowych kredytów indeksowanych/denominowanych, widzimy rozdźwięk pomiędzy sądową i normatywną rzeczywistością a życzeniowym myśleniem, które dominuje w publicystyce medialnej. Jak w żadnej innej sprawie, w tym przypadku ciągle słyszymy o rzekomo kolejnym nadchodzącym przełomie, rewolucji lub radykalnym zwrocie. Dlatego z tym większym zainteresowaniem przystąpiliśmy do lektury uzasadnienia wydanego w miniony czwartek (29 kwietnia) wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie C-19/20.
REKLAMA
Kredyty frankowe. TSUE obalił mity
REKLAMA
Trybunał nie tylko powtórzył wiele tez, sformułowanych we wcześniejszym orzecznictwie, ale zweryfikował niektóre mity i półprawdy utrwalane konsekwentnie w narracji na skutek nadinterpretacji orzeczenia w sprawie C-260/18 (sprawa Dziubak przeciwko Raiffeisen) oraz życzeniowego myślenia niektórych. Do najpoważniejszych należą m.in. tezy: o rzekomej wadliwości konstrukcji kredytów indeksowanych/denominowanych (w różnych wariantach: ich nielegalności w świetle polskiego prawa bankowego i cywilnego, sprzeczności z europejskim prawem konsumenckim, niedopuszczalności w obrocie konsumenckim), domniemanego wyboru dokonywanego przez konsumenta w przedmiocie skutków prawnych abuzywności (nieprawdziwa sugestia, jakoby konsument – niczym kapryśny klient restauracji dokonywał selekcji dań z szerokiej karty, a w przypadku niesatysfakcjonującego go menu – mógł zażyczyć sobie rozstrzygnięcie indywidualne przez niego zaprojektowane, czym związuje orzekający sąd krajowy) albo niesprawiedliwej i systemowo nieuzasadnionej koncepcji przedawnienia się roszczeń banku w przypadku upadku stosunku kredytowego.
W końcu: poważnie rozczarowali się ci, którzy – przystępując do czytania wyroku – oczekiwali zmasowanej krytyki praktyki aneksowania umów kredytowych, deklaracji o konieczności ukarania przedsiębiorców albo zanegowania możliwości wystąpienia przez nich z roszczeniami zwrotnymi, w tym nawet żądaniem spłaty kosztów związanych z udostępnieniem konsumentom kapitału kredytu. W tym sensie wyrok TSUE jest racjonalny i umiarkowany, a zamiast szukać prostych rozwiązań w interesie wyłącznie jednej strony sporu (konsumenta), nakazuje uwzględniać dany stan faktyczny, powszechnie obowiązujące prawo, respektować sytuację obu kontrahentów oraz akcentuje wagę trwających zobowiązań.
Potrzeba obiektywnego podejścia
REKLAMA
Mając świadomość szumu medialnego i sprzecznych komunikatów formułowanych w dyskursie publicznym, zalecamy lekturę tekstu uzasadnienia wyroku. Fakty są następujące: na 22 stronach TSUE pięciokrotnie (sic!) wspomina o konieczności stosowania dyrektywy „obiektywnego podejścia” w procesie oceny dalszej (po stwierdzeniu abuzywności) relacji kredytobiorcy z bankiem. Obiektywnego – a zatem wyważonego, uwzględniającego obowiązujący stan prawny, generalny kształt umowy oraz interesy obu kontrahentów. Przypomina (co jest i było oczywiste w świetle poprzednich wypowiedzi TSUE, a przemilczane lub lekceważone w przekazie środowiska kredytobiorców), że celem dyrektywy 93/13 jest przywrócenie równowagi kontraktowej, która nie polega na uczynieniu konsumenta gospodarzem czy suwerenem stosunku umownego, lecz wypracowanie rozwiązania, które z jednej strony wyeliminuje abuzywność, z drugiej zaś strony uwzględni ryzyko przedsiębiorcy świadczącego usługę długoterminową. Zdecydowane wyeksponowanie przez TSUE obiektywnego podejścia nakazuje opowieści o rzekomym absolutnym uprzywilejowaniu konsumenta włożyć między bajki.
Znamienny jest też fragment uzasadnienia wyroku, w którym TSUE – choć uchyla się od zajęcia jednoznacznego stanowiska w przedmiocie ewentualnych roszczeń banku względem kredytobiorcy, zasłaniając się pośrednio kompetencją polskich sądów krajowych i odsyłając w tej materii do prawa krajowego – nie tylko nie neguje, lecz wręcz sygnalizuje potencjalne ryzyko, na które narazi się kredytobiorca, nieroztropnie godząc się na upadek stosunku umownego. W paragrafach 97–98 uzasadnienia mowa jest o szczególnej doniosłości zgody (nie żadnym „wyborze”), którą wyrazić może konsument na usunięcie warunku umowy, i skutkach się z tym wiążących, które TSUE nazywa „konsekwencjami prawnymi” lub expressis verbis „roszczeniami restytucyjnymi”.
Zero zdziwienia
Czy zeszłotygodniowy wyrok stanowi zatem krok wstecz w ochronie konsumenta, jakiś rodzaj rewizji czy negacji stanowiska zaprezentowanego w legendarnej już sprawie Dziubak? Może powinien być postrzegany jako odchylenie od dotychczasowej linii orzeczniczej, wypadek przy pracy, swoisty błąd w systemie? Wcale nie. Zaprezentowane w uzasadnieniu rozważania w istocie doprecyzowują i rozwijają wątki mniej wyeksponowane w poprzednim rozstrzygnięciu. To, że zaakcentowano obiektywne podejście sądu krajowego, znaczenie aneksu dla oceny skutków umowy kredytowej, wartość trwałości zobowiązania umownego oraz potencjalne negatywne skutki upadku stosunku kredytowego – nie jest dla nas zdziwieniem.
dr Michał Jabłoński dr hab. Krzysztof Koźmiński
Autorzy nie reprezentują żadnej ze stron w sądowych sporach frankowych
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.