Ceny mieszkań w Polsce w 2022 roku rosną bardziej niż inflacja
REKLAMA
REKLAMA
Ceny mieszkań w Polsce w 2022 roku
Prawie 11,5 tys. złotych w Warszawie, ale też już ponad 10 tysięcy za metr w Gdańsku czy Krakowie – takie są przeciętne ceny mieszkań z drugiej ręki, które faktycznie płaciliśmy w pierwszym kwartale 2022 roku – wynika z najnowszych danych NBP. Nawet w takich miastach wojewódzkich, w których za lokum zwykło się płacić najmniej (np. Kielce czy Zielona Góra) średnia cena transakcyjna mieszkania jest na dobrej drodze, aby niebawem osiągnąć poziom 6 tys. złotych za metr lokalu używanego.
Co warto podkreślić, choć liczby te podsumowują pierwszy kwartał, to nie są to jeszcze dane ostateczne. Bank centralny, w swoich wstępnych szacunkach za pierwszy kwartał zbiera bowiem informacje za okres od grudnia do lutego. Gdy do analityków NBP dotrą dane za marzec, to ostateczne wyniki mogą się jeszcze trochę zmienić.
REKLAMA
Ceny mieszkań w największych miastach (I kwartał 2022 r.) |
||||
Lokalizacja |
Mieszkania nowe |
Mieszkania używane |
||
Przeciętna cena transakcyjna |
Zmiana cen w ciągu roku |
Przeciętna cena transakcyjna |
Zmiana cen w ciągu roku* |
|
(w zł za m kw.) |
(w zł za m kw.) |
|||
Białystok |
8 036 zł |
33% |
6 916 zł |
20% |
Bydgoszcz |
7 738 zł |
11% |
6 297 zł |
13% |
Gdańsk |
11 231 zł |
15% |
10 239 zł |
7% |
Gdynia |
11 827 zł |
25% |
9 245 zł |
7% |
Katowice |
8 928 zł |
21% |
6 145 zł |
19% |
Kielce |
6 929 zł |
16% |
5 992 zł |
20% |
Kraków |
10 494 zł |
18% |
10 001 zł |
18% |
Lublin |
8 368 zł |
23% |
7 884 zł |
20% |
Łódź |
7 718 zł |
19% |
6 214 zł |
18% |
Olsztyn |
7 450 zł |
14% |
6 799 zł |
17% |
Opole |
7 023 zł |
13% |
6 201 zł |
10% |
Poznań |
8 791 zł |
10% |
7 622 zł |
21% |
Rzeszów |
7 493 zł |
16% |
7 792 zł |
5% |
Szczecin |
8 840 zł |
20% |
7 421 zł |
23% |
Warszawa |
12 412 zł |
16% |
11 451 zł |
15% |
Wrocław |
10 029 zł |
19% |
9 202 zł |
14% |
Zielona Góra |
6 885 zł |
30% |
5 719 zł |
19% |
* Na podstawie indeksu hedonicznego uwzględniającego jakość sprzedawanych mieszkań |
||||
Opracowanie HRE Investments na podstawie danych NBP |
Mieszkania drożeją coraz szybciej - bardziej niż inflacja
REKLAMA
Już od kilku kwartałów na sile przybiera tempo, w którym mieszkania drożeją. Najnowsze dane NBP pokazują, że przeciętny metr mieszkania od dewelopera na 7 największych rynkach zdrożał w ciągu roku o 14,9%.
W przypadku mieszkań używanych zwykła średnia wyliczona na podstawie zapisów z aktów notarialnych poszła w górę o 9,3%. Na rynku mieszkań używanych analitycy banku centralnego są jednak w stanie określić nie tylko jak zmieniała się zwykła średnia, ale też potrafią ocenić dynamikę zmian cen z uwzględnieniem jakości sprzedawanych lokali. Chodzi o to, że możliwe jest wyczyszczenie danych z faktu, że np. raptem więcej osób kupuje mieszkania o niższej lub wręcz przeciwnie - wyższej jakości. Indeks, który bada zmiany cen w ten bardziej wiarygodny sposób nazywa się indeksem hedonicznym. Wynika z niego, że przeciętne „M” sprzedane na 7 największych rynkach zdrożało w ciągu roku aż o 15,6%.
To, że indeks hedoniczny pokazuje szybszy wzrost cen niż zwykła średnia sugeruje, że dziś – gdy mieszkania wyraźnie zdrożały, a zdolność kredytowa spadła – więcej rodaków wybiera lokale z niższej półki cenowej – np. w gorszym standardzie czy w większym oddaleniu od centrum. W ten sposób staramy się ograniczyć łączny koszt zakupu.
REKLAMA
Z punktu widzenia właścicieli mieszkań, fakt, że ich lokale zdrożały w ostatnim roku o 15,6% to o tyle dobra wiadomość, że zaklęty w nieruchomości majątek został uchroniony przed inflacją. Przypomnijmy, że ta jeszcze w lutym (na tym miesiącu kończą się dane przeanalizowane przez NBP) inflacja w Polsce wynosiła wg GUS 8,5%, a nawet najnowszy odczyt (za kwiecień) mówi o wzroście cen dóbr i usług o 12,4% w skali roku.
Chęć uchronienia kapitału przed inflacją jest dziś jednym z ważnych atutów inwestowania na rynku mieszkaniowym. Trzeba mieć jednak świadomość, że mechanizm ten działa tym lepiej, im dłuższy jest horyzont inwestycyjny. Z szacunków HRE Investments opartych o dane z 15 rynków rozwiniętych wynika, że zakup mieszkania na wynajem na co najmniej 10 lat daje nam niemal pewność zysku wyższego niż inflacja. Efekt tej inwestycji jest oczywiście lepszy jeśli mieszkanie nie stoi puste, ale jest wynajmowane.
Pojawiające się od miesięcy doniesienia medialne karzą sądzić, że rząd planuje karać dodatkowym podatkiem posiadaczy niezamieszkanych lokali. W podobnym kierunku szły postulaty formułowane od kilku kwartałów HRE Think Tank. Głównym celem opodatkowania pustostanów jest oczywiście to, aby poszerzyć ofertę mieszkań na wynajem, których dziś na rynku bardzo brakuje. Pieniądze pochodzące z takiej daniny mogłyby służyć samorządom np. do budowania mieszkań komunalnych. Dodatkową motywacją dla rządu może być ponadto też uszczelnienie systemu podatkowego. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że część właścicieli mieszkań wynajmuje lokale „na czarno”. Jeśli będą mogli oni uniknąć podatku od pustostanu mając podpisaną umowę wynajmu, to jest szansa, że skończą z wynajmem „na czarno”. Wszystko jak zwykle rozbija się jednak o szczegóły. Nie wiadomo bowiem czy podatek od pustostanów wejdzie w życie, czy wynajmowanie mieszkania zwalniać będzie z tej daniny i jak wysoka ona będzie.
Wynagrodzenia rosną dziś wolniej niż ceny mieszkań
Wzrosty cen mieszkań, które cieszyć mogą właścicieli mieszkań są jednak dużym problemem dla osób dopiero chcących zrealizować marzenia o własnym „M”. Niepokojące jest chociażby to, że ceny mieszkań przez ostatnich 12 miesięcy rosły szybciej (15,6% r/r) niż pensje. Te w przedsiębiorstwach były w marcu wg GUS o 12,4% wyższe niż przed rokiem. Trzeba mieć świadomość, że jeśli ceny mieszkań będą przez dłuższy czas rosły szybciej niż pensje, to będzie to rodziło ryzyko korekty na rynku mieszkaniowym.
Z punktu widzenia osób chcących kupić własne „M” dużym problemem jest też fakt malejącej zdolności kredytowej. Ta wynika z trwającego cyklu podwyżek stóp procentowych i regulacji UKNF, które dodatkowo utrudniają dostęp do „hipotek”. Efekt tego jest taki, że tak jak jeszcze we wrześniu 2021 roku trzyosobowa rodzina, w której oboje rodzice pracują i każde z nich przynosi do domu po średniej krajowej, mogło pożyczyć na zakup mieszkania 700 tysięcy złotych, tak dziś kwota ta stopniała do 410-420 tysięcy.
W takim otoczeniu popularność startującego pod koniec maja rządowego programu kredytów bez wkładu własnego będzie ograniczona. Tak jak przez wiele miesięcy największym problemem osób chcących kupić pierwsze „M” był niewystarczający wkład własny, tak dziś jest to niewystarczająca zdolność kredytowa.
Spadki cen mieszkań mało prawdopodobne. Wzrosty cen mogą być mniejsze niż dotąd
W ostatnich miesiącach na sytuację na rynku mieszkaniowym oddziałują bardzo mocne siły. To one decydują o poziomie popytu, podaży i cenach. Te ostatnie powinny spadać w otoczeniu szybko rosnących stóp procentowych i zakręcania kurków z kredytami. Z drugiej strony mamy jednak wysoką inflację, przed którą część rodaków chce się skryć pod egidą rynku mieszkaniowego. Za to konsekwencją masowego napływu migrantów jest bezprecedensowa sytuacja na rynku najmu, gdzie ofert po prostu brakuje, a stawki za wynajem nie tyle rosną, co wręcz galopują.
I choć nie jest wykluczone, że dynamika wzrostów cen mieszkań trochę wyhamuje, to jednak trudno spodziewać się przecen w sytuacji, w której siła nabywcza pieniędzy zauważalnie spada, rentowność najmu rośnie, nowych mieszka buduje się mniej, fundusze inwestycyjne wykupują bloki, osiedla, a nawet całe firmy deweloperskie, a rosnące koszty budowy powodują, że deweloperzy oferują mieszkania na sprzedaż z coraz wyższymi cenami.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments
REKLAMA
REKLAMA