W końcu można kupić taniej nowe mieszkanie niż na początku roku? Na pewno w Krakowie, a jak jest w innych dużych miastach
REKLAMA
REKLAMA
- Zamieszanie z cenami nowych mieszkań: jednocześnie tanieją, dalej drożeją i stoją w miejscu
- W ofercie deweloperów więcej nowych mieszkań: jak reagują ceny
- Ceny nowych mieszkań: gdzie dalej szybko rosną
- Ceny mieszkań od deweloperów: jak wpływa na nie standard nowych mieszkań w ofercie
Z kolei we Wrocławiu, Trójmieście i Łodzi średnia poszybowała w górę.
REKLAMA
Zamieszanie z cenami nowych mieszkań: jednocześnie tanieją, dalej drożeją i stoją w miejscu
Eksperci portalu RynekPierwotny.pl zwracają jednak uwagę na fenomen Krakowa. To miasto w ubiegłym roku zasłynęło z rekordowych podwyżek, zaś w lipcu br. było jedyną metropolią, w której mieszkania potaniały.
– Od kilku miesięcy powtarzam jak mantrę, że mimo rosnących cen działek i kosztów budowy, nawet w największych miastach możliwa jest stabilizacja średniej ceny metra kwadratowego nowych mieszkań. Deweloperzy muszą jedynie uwierzyć w to, że warto je budować nie tylko dla najzamożniejszych klientów – podkreśla Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Z tym jest jednak pewien problem. Pojawiły się bowiem wątpliwości, czy nowy program Kredyt mieszkaniowy #naStart w ogóle wejdzie w życie.
Dodatkowo, z każdym miesiącem banki udzielały coraz mniej kredytów na warunkach rynkowych, a w maju wyraźnie spadła także liczba chętnych na nie. Dopiero lipiec przyniósł wyraźną poprawę w kwestii wniosków kredytowych.
W ofercie deweloperów więcej nowych mieszkań: jak reagują ceny
REKLAMA
Optymizmem może też napawać sytuacja w Warszawie i Krakowie. Tamtejsi deweloperzy zaczęli wprowadzać na rynek więcej lokali w segmencie popularnym, czyli na kieszeń kredytobiorców.
Efektem tego było zatrzymanie wzrostu średniej ceny metra kwadratowego nowych mieszkań. W Warszawie lipiec był czwartym w tym roku miesiącem, w którym średnia praktycznie się nie zmieniła.
Z kolei w Krakowie odnotowano w lipcu jej spadek o 1%, co nie wydarzyło się w tym mieście od 2,5 roku. Krakowscy i warszawscy deweloperzy jako jedyni mogli również pochwalić się w lipcu zwiększeniem sprzedaży mieszkań w porównaniu z czerwcem, który szczególnie w Krakowie był pod tym względem wyjątkowo słaby.
W pozostałych metropoliach lipiec przyniósł spadek sprzedaży nowych mieszkań. Z rynku znikały w pierwszej kolejności najtańsze lokale, więc tam, gdzie deweloperzy nie dostarczyli odpowiedniej puli mieszkań w segmencie popularnym, średnia cena metra kwadratowego poszybowała w górę.
Takie zjawisko miało miejsce we Wrocławiu, Trójmieście i Łodzi. Wprawdzie w stolicy Dolnego Śląska deweloperzy zwiększyli nową podaż lokali, ale zaadresowali ją głównie do zamożnych klientów. W efekcie średnia cena mieszkań w przeliczeniu na metr kwadratowy wzrosła o 2%.
REKLAMA
Podobny wzrost średniej był w Trójmieście i Łodzi, przy czym akurat w tych miastach miała na to wpływ przede wszystkim wyprzedaż najtańszych lokali.
Chodzi o to, że te, które zostały w ofercie miały wyższą cenę.
Na przykład w Łodzi udział lokali z ceną poniżej 10 tys. zł za metr kwadratowy skurczył się w ciągu zaledwie jednego miesiąca z 32% do 29%. Wzrósł za to – z 28% do 30%, odsetek lokali w przedziale cenowym 12-15 tys. zł za metr.
Ponadto w Trójmieście deweloperzy tak mocno wyhamowali w lipcu nową podaż, że mieszkań wprowadzonych na rynek było tam niemal trzy razy mniej niż sprzedanych.
Na szczęście w Poznaniu i w miastach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii podobne zjawisko nie miało wpływu na średnią cenę metra kwadratowego. W stolicy Wielkopolski nie wrosła ona już trzeci miesiąc z rzędu. Na Śląsku i w Zagłębiu stabilizacja cenowa trwa już od końcówki ubiegłego roku. I właśnie tam średnia cena metra kwadratowego wzrosła w tym roku najmniej, bo tylko o 2%.
Ceny nowych mieszkań: gdzie dalej szybko rosną
W wyścigu o miano tegorocznego lidera podwyżek prowadzi wciąż Łódź, ale ex aequo z Wrocławiem.
Od początku roku średnia cena metra kwadratowego wzrosła w tych miastach aż o 9%. Poznań i Warszawa zajmują kolejne miejsce ze wzrostem średniej o 6%. Z kolei w Krakowie i Trójmieście ceny podskoczyły w ciągu siedmiu miesięcy o 4%.
Warto zwrócić uwagę, że nie w każdym z największych miast zwlekanie z decyzją zakupową wiąże się z coraz większym wydatkiem.
I nie chodzi tylko o to, że zaostrzająca się konkurencja zmusiła niektóre firmy deweloperskie do ukrytych obniżek cen, np. w postaci kilkuprocentowych rabatów czy gratisów typu komórka lokatorska lub miejsce w garażu. Np. we Wrocławiu, gdzie średnia cena metra kwadratowego wzrosła w lipcu najbardziej, zwiększyła się też oferta mieszkań, i to aż o 11%.
Z punktu widzenia potencjalnych nabywców ważne jest też to, że nie zmniejszył się w niej odsetek lokali do 10 tys. zł za metr kwadratowy, ani w przedziale 10-12 tys. zł za metr. Skurczyła się natomiast oferta lokali z ceną metra kwadratowego między 12 tys. a 15 tys. zł. Większy wybór mieszkań mieli zaś ci, którzy są skłonni zapłacić więcej.
Ceny mieszkań od deweloperów: jak wpływa na nie standard nowych mieszkań w ofercie
Także w Warszawie i Krakowie zwiększyła się oferta mieszkań, ale jej struktura cenowa praktycznie się nie zmieniła. Z kolei w Poznaniu i w miastach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii minimalnie zwiększył się w lipcu odsetek mieszkań w najniższym przedziale cenowym, czyli do 10 tys. zł za metr kwadratowy.
Nie wygląda to tak dobrze, jeśli na zmiany w strukturze cenowej mieszkań w ofercie firm deweloperskich spojrzymy z dłuższej perspektywy. Widać wtedy wyraźnie, że we wszystkich największych miastach poprzeczka cenowa poszła w tym roku w górę.
Z oferty krakowskich deweloperów zniknęły lokale z ceną poniżej 10 tys. zł za metr kwadratowy, zaś w Warszawie ich znalezienie graniczy z cudem. W Łodzi jeszcze siedem miesięcy temu ponad połowa nowych mieszkań kosztowała mniej niż 10 tys. zł za metr kwadratowy. Obecnie stanowią 29% oferty firm deweloperskich.
Niestety, mieszkania w nowych inwestycjach drożeją z przyczyn często niezależnych od deweloperów. Mowa głównie o cenach działek i kosztach budowy. Na szczęście nie rosną one już tak szybko jak w ubiegłym roku.
Obserwowany w ostatnich miesiącach spadek popytu na mieszkania może zmusić część deweloperów do obniżenia ich cen. Problem w tym, że może to nie potrwać długo. Jeśli spada popyt na mieszkania, a deweloperzy nie mogą ich budować taniej, po prostu ograniczają podaż i adresują ją do zamożnych klientów.
To dlatego głównie nie sprawdziły się prognozy mówiące o potężnych przecenach po wybuchu pandemii COVID-19 czy w okresie zapaści na rynku kredytowym w 2022 r.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.